did arnold schwarzenegger take steroids best legal steroids hgh steroids side effects of steroids for inflammation steroids for inflammation steroids for asthma is liver king on steroids albert pujols steroids what are anabolic steroids steroids for allergic reactions
December 5, 2024

Polacy utknęli na jachcie, kończą im się zapasy. Członek załogi: zostaliśmy pozostawieni sami sobie

Jacht z polską załogą płynie z Grenady na Karaibach do Chorwacji, podróż trwa już ponad miesiąc. Załoga nie może jednak uzupełnić zapasów – w porcie na Gibraltarze dano im pięć minut na jego opuszczenie. Nie wiedzieli również, co z powrotem do kraju. – Zostaliśmy pozostawieni sami sobie – mówi Onetowi Mariusz Wilk, jeden z członków załogi. Polskie MSZ deklaruje, że będą mogli wpłynąć do portu.

Jacht z polską załogą płynie z Grenady na Karaibach do Chorwacji, podróż trwa już ponad miesiąc. Załoga nie może jednak uzupełnić zapasów - w porcie na Gibraltarze dano im pięć minut na jego opuszczenie. Nie wiedzieli również, co z powrotem do kraju. - Zostaliśmy pozostawieni sami sobie - mówi Onetowi Mariusz Wilk, jeden z członków załogi. Polskie MSZ deklaruje, że będą mogli wpłynąć do portu.
Jachtem płynie czteroosobowa załoga złożona z obywateli Polski
  • Czteroosobowa polska załoga katamaranu “Zuzo 2” chce dostać się do portu docelowego w Szybeniku (Chorwacja)
  • Od ponad miesiąca żeglują przez Atlantyk i Morze Śródziemne. Nigdzie nie mogą uzupełnić zapasów żywności, która powoli im się kończy
  • Mieli pięć minut na opuszczenie Gibraltaru, gdzie mogli tylko zatankować paliwo
  • Poprosili o pomoc polską ambasadę w Zagrzebiu. Usłyszeli, że wszystko jest zamknięte i muszą się kontaktować z chorwackim MSZ
  • Polskie MSZ informuje nas, że załoga będzie mogła wpłynąć do portu i udać się w podróż powrotną do kraju

Kiedy rozmawialiśmy z Wilkiem, kierowany przez polską załogę jacht lewą burtą mijał właśnie hiszpańską Malagę. Znajdujący się na pokładzie Polacy z rozmarzeniem myśleli o tamtejszych pomarańczach. Nie sądzili, że uzupełnienie zapasów żywności na lądzie wkrótce stanie się dla nich niemożliwe.

W niedzielę 15 marca br. załoga katamaranu “Zuzo 2” złożona z Dominiki Jedynak, Mariusza Wilka i Arkadiusza Wójcika, kierowana przez kapitana Mateusza Mazura, wypłynęła z Grenady na Karaibach w kierunku Europy. Ich portem docelowym jest Szybenik w Chorwacji. Rejs polega na przeprowadzeniu jachtu do jego właściciela. Nie ma tu nic niezwykłego – katamaran wraca do Europy, kiedy robi się ciepło, by chętni mogli go wyczarterować. Wszystkie plany pokrzyżowała pandemia koronawirusa.

– Płyniemy już od pięciu tygodni. Informację o tym, co się dzieje w Polsce i w Europie otrzymaliśmy po tygodniu rejsu. Wiedzieliśmy, że jest niebezpiecznie w okolicach francuskiej Martyniki. Francja wprowadziła stan wyjątkowy i nie mogliśmy wpłynąć na wyspę. Na szczęście zaopatrzyliśmy się tak, że mogliśmy dalej płynąć – mówi w rozmowie z Onetem Mariusz Wilk, jeden z członków załogi.

Pięć minut na opuszczenie portu

Kiedy jacht zbliżał się do Europy, otrzymali informację, że będą mogli wpłynąć do portu na Gibraltarze. Sądzili, że po niemal 40 dniach żeglugi w końcu zatankują paliwo i zrobią zakupy w sklepie. Załoga przygotowała już nawet listę najbardziej pożądanych produktów, na której znalazły się m.in. świeże pieczywo, owoce, warzywa, kawa i masło. Jeszcze dzień przed dotarciem do miejsca Polacy potwierdzili otrzymaną wcześniej zgodę.

Po wpłynięciu do eksterytorialnej stacji paliw czekała ich przykra niespodzianka. – Przyszli funkcjonariusze lokalnej służby porządkowej, którzy dali nam pięć minut na opuszczenie Gibraltaru, bez możliwości zejścia na ląd i zrobienia zakupów. Zatankowaliśmy do pełna i odpłynęliśmy. Cały czas nas obserwowali – opowiada Wilk.

Katamaran 'Zuzo 2' na Gibraltarze
Katamaran ‘Zuzo 2’ na Gibraltarze

Na szczęście jacht wyposażony jest w odsalarkę wody morskiej. Dzięki temu członkowie załogi mają dostęp do wody pitnej i mogą zachować pozostałe 30 litrów wody butelkowanej. Teraz czeka ich 1,5 tys. mil morskich żeglugi – do jedzenia mają ryż, makaron i żywność w puszkach. Aktualnie nie mają informacji, gdzie mogą zrobić zakupy bez konieczności dwutygodniowego postoju. Wpłynięcie do jakiegokolwiek portu na trasie grozi zatrzymaniem jachtu.

Co z powrotem do kraju? Chorwacki MSZ: zorganizujcie sobie samochód

Okazuje się, że dla grupy Polaków przepłynięcie Atlantyku wcale nie będzie największym wyzwaniem. Obecnie kierują się w stronę Sycylii, a następnie będą płynąć do portu docelowego. Nie mają jednak pojęcia, co się stanie, kiedy dopłyną na miejsce. W tej sprawie kontaktowali się z polską ambasadą w Zagrzebiu, jednak – jak mówi Mariusz Wilk – najczęściej zniechęcano ich do wpłynięcia do Chorwacji.

– Na dwa tygodnie przed dopłynięciem do Europy wysłaliśmy maila do polskiej ambasady w Chorwacji. Odpowiedź była taka: wszystko jest zamknięte, nigdzie nie wpłyniecie. I zostaliśmy pozostawieni sami sobie – dodaje mężczyzna.

Po wypłynięciu z Gibraltaru ponownie skontaktowali się z ambasadą RP. Usłyszeli, że w ich sprawie niewiele można zrobić. – Polecono nam, byśmy skontaktowali się z chorwackim MSZ. Z bardzo wielkim trudem uzyskaliśmy informacje, że istnieją możliwości transferu do kraju. Ale musimy sami zorganizować sobie samochód. Na prośbę o pomoc w organizacji dokumentów i procedur w sprawie transferu do kraju, chorwacki MSZ odpowiedział, że “przecież udzielono nam pomocy, wskazując, że możemy zorganizować sobie samochód” – tłumaczy Wilk.

Polacy na katamaranie 'Zuzo 2'
Polacy na katamaranie ‘Zuzo 2’

Pozostawieni sami sobie

Porty w Hiszpanii, Francji i we Włoszech zazwyczaj oferują żeglarzom bezpieczne schronienie przed silnymi wiosennymi sztormami w basenie Morza Śródziemnego oraz na Morzu Tyrreńskim. Tym razem załoga katamaranu jest zdana tylko na siebie. Obecnie Polacy na własną rękę prowadzą poszukiwania transportu do kraju. Nie wiedzą jednak kiedy i w jaki sposób będą mogli wrócić do swoich bliskich. Nikt nie przekazał im wskazówek na temat poruszania się po zamkniętej Europie.

– Na morzu nie mamy dostępu do sieci telefonicznej. Komunikujemy się tylko za pośrednictwem internetowego połączenia satelitarnego, czyli mailem. W awaryjnych sytuacjach możemy wykonać połączenie głosowe niskiej jakości. Jak to na żeglarzy przystało, jesteśmy przygotowani na okoliczności, w których możemy utknąć na oceanie z powodu awarii, sztormów czy innych nieprzewidzianych problemów – deklaruje żeglarz.

Polskie MSZ: wpłyną do portu jeśli natychmiast ruszą w drogę powrotną do kraju

O komentarz poprosiliśmy polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz ambasadę RP w Zagrzebiu. Na wstępie uściślono, że z ambasadą kontaktował się drogą mailową oraz telefonicznie wyłącznie kapitan jednostki, który nie został odesłany przez placówkę do chorwackiego MSZ.

Zapytaliśmy, czy Polacy będą mogli wpłynąć do portu w Szybeniku.

– Tak, jeśli natychmiast po opuszczeniu jachtu wsiądą do wynajętego samochodu lub taksówki i ruszą w dalszą podróż do kraju zamieszkania. Wówczas traktowani będą jako pasażerowi tranzytowi wracający do kraju. Podróż do Polski jest obecnie możliwa drogą powietrzną liniami komercyjnymi z Zagrzebia do Frankfurtu nad Menem (loty nie odbywają się codziennie) i dalej drogą lądową do polskiej granicy – informuje nas biuro prasowe MSZ.

Po ustaleniu dokładnej daty wpłynięcia do portu oraz szczegółów dotyczących dalszej podróży Wydział Konsularny Ambasady RP w Zagrzebiu przygotuje dla grupy informację o dostępnym na dany dzień kierunku podróży tranzytowej. Chodzi m.in. o zasady przejazdu tranzytowego, możliwościach zakupu biletów lotniczych czy wynajmu samochodu bądź taksówki. Jednocześnie polskie MSZ przypomina, że to armator określa, na jakich zasadach i do którego portu w Chorwacji może wpłynąć.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami po przekroczeniu granicy obywatele Polski zostaną zarejestrowani, a także przebadani. Następnie czeka ich obowiązkowa 14-dniowa kwarantanna domowa. – Zdajemy sobie sprawę z trudności, na jakie napotykają obywatele RP próbujący powrócić do Polski. Zapewniamy, że stale podejmujemy wszelkie możliwe działania, aby ten powrót naszym obywatelom umożliwić – deklaruje MSZ.

Źródło: Polacy utknęli na jachcie, kończą im się zapasy. Członek załogi: zostaliśmy pozostawieni sami sobie – Wiadomości (onet.pl)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *