Sytuacja na Kubie jest dramatyczna. Brakuje żywności i leków. Kubańczycy w ramach protestu wyszli na ulice swoich miast, żądając reakcji władz. Frustracja rośnie, a perspektywa nie ulega poprawie. – Za narodowe peso, czyli walutę kubańską, nie można kupić prawie nic, bo w sklepach są albo puste półki, albo tylko woda – opowiada Polka mieszkająca na Kubie.
- Tysiące ludzi wyszły na ulice stolicy, gdzie doszło do starć z policją. Sytuacja na Kubie nie była tak napięta od czasów zwycięstwa rewolucji 62 lata temu
- Sytuacji nie poprawia koronawirus, który doprowadził do ruiny i tak niemal upadłą gospodarkę wyspy. Zakazy podróży były szczególnie bolesne dla najbardziej dochodowego sektora turystyki, która zapewnia byt tysiącom Kubańczyków
- – Ostatnio próbowałam znaleźć na kubańskim “Allegro” ibuprofen, to jeden listek składający się z 10 tabletek kosztował mnie równowartość ok. 15 dolarów — opowiada Polka w rozmowie z Onetem
- Jej zdaniem komunistyczna władza wraz z nowym pokoleniem wyraźnie słabnie. – Obecny prezydent Miguel Diaz-Canel nie ma ani szacunku narodu, ani siły przebicia i inteligencji Fidela – ocenia
Nasza rozmówczyni poprosiła o zachowanie anonimowości. Jak sama przyznaje, obawia się, że krytyka władzy mogłaby jej zaszkodzić. – Nie chcę być usunięta z wyspy, na której mieszkam od 18 lat – tłumaczy.
Zamieszki na ulicach Kuby
– Od niedzieli trwają zamieszki na ulicach. Pierwsze miały miejsce w miejscowości San Antonio de los Banos około 30 km na zachód od Hawany. Następnie w prowincji Matanzas, w której leży kurort Varadero. I oczywiście w Hawanie, gdzie ludzie wyszli na słynny Malecon (nadmorska aleja na północy Hawany, jedna z najsłynniejszych ulic – red.), krzycząc: “chcemy wolności, nie chcemy dyktatury” – relacjonuje Polka mieszkająca na Kubie.
W stolicy doszło do starć z policją. Tłum zaatakował policyjne radiowozy i wdarł się do sklepów dolarowych, wynosząc jedzenie (sklepy dolarowe oferują niektóre artykuły spożywcze i sanitarne za amerykańską walutę – red.).
Na jednym z nagrań umieszczonych na Twitterze widać protestujących przewracających samochód policyjny w Cardenas.
rzywódcy Kuby: bronić rewolucji przed zdrajcami
W niedzielę, kilka godzin po pierwszych manifestacjach orędzie do narodu wygłosił obecny prezydent Kuby Miguel Diaz-Canel. Nawoływał, żeby na ulice wyszli rewolucjoniści, którzy zrobią wszystko, żeby obronić dorobek rewolucji przed zdrajcami.
– W poniedziałek od rana na wszystkich kanałach przez około sześć godzin miała miejsce transmitowana konferencja prasowa z udziałem prezydenta, premiera i ministrów. Przywódcy przekonywali, że Kuba wcale nie potrzebuje pomocy humanitarnej, ale zniesienia embarga przez USA — przekazuje Polka.
Władza znów winą za zamieszki i trudną sytuację w kraju obarcza Stany Zjednoczone. Rządzący wskazują na “organizacje” w USA, a zwłaszcza z Miami, które “opłacają na wyspie ludzi, aby zachęcali do destabilizacji społeczeństwa”.
- Kuba ponownie na amerykańskiej liście krajów wspierających terroryzm.
– Już kilka osób mówiło mi, że ich synowie, bracia i mężowie dostali wezwania do rezerwy, aby stawili się bronić kraju — relacjonuje Polka.
Obecne zamieszki na wyspie są największe od 27 lat, ale Polka mieszkająca na Kubie zwraca uwagę, że wyjście na ulice w 1994 r., było spontaniczną reakcją ludzi niezadowolonych z ówczesnej sytuacji, ale ich bunt szybko został stłumiony. – Teraz pierwszy raz Kubańczycy mają odwagę, żeby wyrazić swój sprzeciw — ocenia.
Władza wyłączyła internet
Połączenie się z naszą rozmówczynią okazało się niezwykle trudne. Tak, jak Aleksander Łukaszenko podczas zeszłorocznych protestów, tak i władze Kuby postanowiły odciąć swoich obywateli od wiadomości, próbując zakłócić swobodny przepływ informacji. Ten ruch nastąpił po tym, jak do sieci zaczęły masowo trafiać zdjęcia tłumów protestujących w różnych częściach kraju.
– Pojawiły się informacje, że istnieje amerykańska platforma Psiphon, która udostępnia sygnał na wyspę i przez nią ja też mogłam się połączyć – ujawnia Polka.
Na Kubie brakuje wszystkiego. “Sytuacja jest wręcz tragiczna”
– Żywności brakuje, a sklepy, które kilka miesięcy temu otworzył rząd, sprzedają żywność tylko za sztuczną walutę, która nazywa się MLC — opisuje kobieta. (MLC to równowartość dolarów amerykańskich, które do 21 czerwca można było wpłacać na specjalne karty. Po tej dacie na konto karty można wpłacać tylko euro — red.). – Za narodowe peso, czyli walutę kubańską, nie można kupić prawie nic, bo w sklepach są albo puste półki, albo tylko woda — opisuje. – Sytuacja jest wręcz tragiczna — dodaje.
Brak dostępności najbardziej podstawowych produktów dotyka mieszkańców całej wyspy. – Od czasu do czasu pojawi się mięso mielone albo kurczak. Parówki są reglamentowane po jednej paczce na osobę, o ile człowiek zdąży kupić, ponieważ kolejka po te artykuły jest bardzo długa — mówi Polka w rozmowie z Onetem.
Na Kubie rok temu zostały ponownie otwarte popularne w latach 90. państwowe sklepy dolarowe oferujące niektóre artykuły spożywcze i sanitarne za amerykańską walutę. – Żeby wejść i cokolwiek kupić, trzeba mieć albo znajomego w sklepie, który za “drobny” prezent nas wprowadzi do sklepu bez kolejki, albo iść o godz. 4 nad ranem, stanąć w kolejce, z nadzieją, że przed 19 coś się zdąży kupić, albo w ogóle uda się wejść do sklepu – o takich warunkach odpowiada Polka.
Upada turystyczna Kuba
Kuba należy do tych państw, w których pandemiczna rzeczywistości wiążąca się z brakiem wyjazdów i ograniczonym ruchem turystycznym, odbija się na znacznej części społeczeństwa. – Główne źródło dochodu wyspy to turystyka, a granice od przeszło roku są zamknięte. Turystów nie ma. A co za tym idzie, około 60 proc. społeczeństwa straciło główne, a czasami jedyne źródło dochodu — ocenia kobieta.
Ludzie na Kubie są zmęczeni ciągłą walką o przeżycie. – Nigdy nie było łatwo o wiele rzeczy, ale teraz niektóre z nich są wręcz niemożliwe do zdobycia. Rzeczy takie jak ser, mleko czy mięso, nie wspominając już o słodyczach czy kawie, z której przecież słynie Kuba. Nawet papierosy sprzedawane są za dolary w kraju, który ma najlepsze cygara i tytoń na świecie — przekazuje Onetowi nasza rozmówczyni.
W szpitalach strzykawki trzeba kupować na własną rękę
Problemem jest również bardzo zły stan służby zdrowia. Brakuje podstawowych środków sanitarnych, w aptekach nie ma leków. – Ostatnio próbowałam znaleźć na kubańskim “Allegro” ibuprofen, to jeden listek składający się z 10 tabletek kosztował mnie równowartość ok. 15 dolarów – mówi kobieta.
Na braki narzekają nawet wielkie szpitale miejskie. – Znajomi, którzy mieli babcię w szpitalu, musieli kupić strzykawki, bo w placówce ich zabrakło i nie można było wykonać zastrzyku — opowiada Polka.
Duży wpływ na system opieki zdrowotnej ma niewątpliwie sytuacja pandemiczna. Demonstracje odbywają się, gdy na Kubie bite są kolejne rekordy zachorowań na koronawirusa. W niedzielę było ich rekordowe 6 tys. 923. W poniedziałek były to 6 tys. 423 przypadki.
A tymczasem rząd kubański chwali się stworzeniem własnej szczepionki przeciwko COVID-19, która jest wykorzystywana do szczepienia społeczeństwa. – Ciekawostka jest taka, że szczepią nią tylko Kubańczyków, a obcokrajowców mieszkających na wyspie już nie. Dlaczego, skoro tak dobra jest ta kubańska szczepionka? – zastanawia się nasza rozmówczyni.
Abdala—taką nazwę nosi kubańska szczepionka — została już sprzedana do Wenezueli i Iranu mimo braku potwierdzenia jej skuteczności.
Wojna starych przekonań i nowej rzeczywistości
Obecna sytuacja nie sprawia jednak, że wszyscy na wyspie tracą wiarę w porządek, jaki ukształtował się po rewolucji pod koniec lat 50.
- Historyczny moment. Kubańczycy po raz pierwszy od ponad 60 lat bez Castro
– Tu są tacy, którzy wierzą i bronią rewolucji i idei, bo zostali wychowani na ideach Fidela. Ale Fidela już nie ma. Raul Castro też odszedł na emeryturę, a obecny prezydent Miguel Diaz-Canel nie ma ani szacunku narodu, ani siły przebicia i inteligencji Fidela — opowiada Polka z Kuby.
Ci, którzy wciąż wierzą w rewolucje, są przekonani, że wszystkiemu winni są “yanki” – Amerykanie.
Obcokrajowcy na wyspie
– Każdy jakoś sobie radzi. Lepiej lub gorzej, ale część z nas pracuje w turystyce, a co się z tym wiąże, to od początku pandemii jesteśmy bez pracy. Pomagają nam rodziny – mówi Polka mieszkająca na wyspie.
– Poza tym zawsze na Kubie obcokrajowcy mieli więcej praw niż sami Kubańczycy. “Yuma” (określenie obcokrajowców i turystów – red.) jest zawsze lepiej traktowany. Chociaż w obecnych czasach trudno z tych dodatkowych praw korzystać—dodaje.
Cieszymy się, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści