did arnold schwarzenegger take steroids best legal steroids hgh steroids side effects of steroids for inflammation steroids for inflammation steroids for asthma is liver king on steroids albert pujols steroids what are anabolic steroids steroids for allergic reactions
December 5, 2024

Polak wygrał w RPA mimo burzy. Teraz czeka go… przymusowa przerwa

– Myślę, że jeśli będę grał tak jak teraz to miejsce na koniec sezonu będzie się zgadzało – mówi Mateusz Gradecki, który w RPA wygrał pierwszy w karierze turniej cyklu golfowego Challenge Tour. Jeśli będzie w czołowej 20-tce, to awansuje poziom wyżej do DP World Tour, gdzie gra jego rodak Adrian Meronk. Kolejne zawody w Tanzanii zostały niespodziewanie odwołane, dzięki czemu Gradecki mógł pozwolić sobie na krótkie wakacje.

Mateusz Gradecki
Jakub Wojczyński
  • radecki okazał się najlepszy w Limpopo Championship w RPA. Nie przeszkodziła mu burza, która dwukrotnie przerwała rywalizację ostatniego dnia
  • Gradecki zmienił niedawno trenera i wierzy, że jest w stanie awansować z Challenge Tour do DP World Tour i dołączyć do Meronka
  • Dwaj polscy golfiści prezentują różny styl i atuty. – Połączenie umiejętności moich i Adriana mogłoby dać naprawdę dużo, ale osobno też możemy wiele osiągnąć – mówi Gradecki
  • W młodości Gradecki był utalentowanym piłkarzem. – Miałem sukcesy w młodym wieku, ale potem przyszedł golf. Musiałem podjąć jakiś wybór i wybrałem sport indywidualny – opowiada

JAKUB WOJCZYŃSKI: Gratuluję pierwszej wygranej w Challenge Tour. Jak to jest, że tydzień wcześniej nie przeszedł pan tzw. cuta i nie awansował do trzeciej rundy, a w ostatni weekend wygrał?

MATEUSZ GRADECKI: To jest właśnie specyfika tego sportu. Ja czułem, że gram na tyle dobrze, że utrzymując ten poziom jestem w stanie wygrać turniej. Oczywiście musiało się zgrać wiele rzeczy. Poprawiłem puttowanie, czyli krótkie uderzenia, wykończenie. Grałem z większą pewnością siebie. Myślę też, że po dwóch miesiącach przyzwyczaiłem się do trawy w RPA, która jest trochę inna niż u nas. A wcześniej cuta nie przeszedłem bardzo nieszczęśliwie. W tamtym turnieju graliśmy na dwóch polach. Na jednym ściągnęli zawodników w połowie rundy, bo zaczęły się burze. Na drugim podjęli inną decyzję i ostatnie dziewięć dołków rozegrałem w deszczu i wietrze. To wydawało się niesportowe, więc dlatego nie podszedłem do kolejnego startu z myślą, że stało się coś złego.

W Limpopo Championship też rywalizację przerwała burza i to ostatniego dnia.

Wtedy przerwali grę nawet aż dwa razy – najpierw po 11 dołkach, a potem, gdy byłem przed ostatnim uderzeniem na ostatnim dołku. Właściwie chcieli poczekać na to uderzenie, ale nie mogli, bo zrobiło się niebezpiecznie. Piorun uderzył obok organizatora turnieju. Przerwa trwała pół godziny. Ostatnie uderzenie było z metra, więc łatwe, ale trzeba było je wykonać. Po mnie szła jeszcze jedna grupa, ale wiedziałem, że powinienem wygrać. Już w trakcie tej przymusowej przerwy inni zawodnicy mi gratulowali. Ja do tego ostatniego dołka nie patrzylem w ogóle na wyniki. Chciałem się skupić na swojej grze, a nie grać pod sytuację. To się opłaciło.

Lubi pan turnieje w RPA? Jak wygląda organizacja turniejów Challenge Tour w Afryce?

Tak, lubię. Teraz zaczyna się sezon zimowy. W okresie marca i kwietnia burza pojawia się szybko i ciężko to przewidzieć. Jest pięknie, a za dwie minuty mogą być pioruny i ulewa. W RPA wszystko jest bardzo dobrze zorganizowane, kultura golfa funkcjonuje od wielu lat. Zawodnicy i pola są na bardzo wysokim poziomie. To jeden z najbardziej popularnych sportów w tym kraju. Grałem też w Egipcie i Maroku. To kompletnie inna Afryka i inny poziom, ale organizacja też dobra.

W ten weekend powinniście grać w Mount Kilimanjaro Klassic w Tanzanii, ale turniej odwołano. Dlaczego?

Nie wiem, ale zazwyczaj jeśli nie wiadomo o co chodzi to pewnie o pieniądze. Powody są utrzymywane w tajemnicy. Turniej organizuje agencja menadżerska, z którą współpracuję, a i tak nie dowiedziałem się czegoś więcej niż to, co wszyscy. Ja i tak poleciałem do Tanzanii, bo planowaliśmy, że odwiedzą mnie dziewczyna i mama. One były na Zanzibarze, miały stamtąd polecieć na turniej. Ostatecznie nie poleciały, a ja przyleciałem na Zanzibar i zrobiliśmy sobie wakacje. Nie wiem, czy ta przymusowa przerwa jest dobra czy zła. Z jednej strony się przyda, z drugiej jestem teraz w formie.

Jakie są pana najbliższe plany?

Lekki reset, a potem przed 2-3 tygodnie skupię na na przygotowaniu fizycznym, odbudowaniu siły i wytrzymałości. Do końca sezonu 20 turniejów, ale nie będę grał we wszystkich. W drugiej połowie maja zaczynam w Hiszpanii, potem Czechy i Szkocja.

Czy po wygranej w RPA awans do DP World Tour ocenia pan jako realny?

To mój cel na ten sezon, muszę być w czołowej dwudziestce, a obecnie jestem szósty. Ale to nie jest tak, że ciągle kontroluję na jakiej jestem pozycji. Robię swoje. Myślę, że jeśli będę grał tak jak teraz to miejsce na koniec sezonu będzie się zgadzało.

Niedawno zmienił pan trenera. Dlaczego?

Przez ostatnie dwa sezony miałem trenera, którego poznałem podczas pandemii. Pracowaliśmy online nad aspektami technicznymi, ale ciężko było mi to kontynuować. Zmieniłem go na trenera z Hiszpanii, nazywa się Juan Ochoa. Znam go od dawna, był przez kilka lat trenerem w Polsce. Ma też w Challenge Tour zawodnika z Hiszpanii i dzięki temu jest między nami rywalizacja na treningach. Poza tym w moim sztabie niewiele się zmieniło. W ostatnich latach znalazłem ludzi, którym ufam i trzymam się tej grupy osób.

Jakie ma pan relacje z Adrianem Meronkiem, który już gra w DP World Tour, nazywanym wcześniej European Tour? Jest między wami rywalizacja?

Jest, ale czysto sportowa. Jesteśmy na poziomie przyjacielskim od wielu lat. Kiedyś spędzaliśmy razem nawet po 300 dni w roku. Mieszkaliśmy w jednym pokoju na uniwersytecie w USA czy na turniejach. Teraz gramy mniej wspólnie, ale jesteśmy w kontakcie. Wymiana poglądów, wspólny trening i rywalizacja dobrze nam robią.

Jesteście zawodnikami, którzy różnią się charakterystyką i stylem gry. Czy można powiedzieć, że gdyby was połączyć to byłby zawodnik kompletny?

To prawda, to mogłoby tak wyglądać. Adrian uderza bardzo daleko, ma dobre warunki fizyczne. Za to u mnie – gdy gram swój najlepszy golf – mocne strony to krótka gra, puttowanie, precyzja. To połączenie naszych umiejętności mogłoby dać naprawdę dużo, ale osobno też możemy wiele osiągnąć.

Kiedy byliście razem na studiach, to byliście na podobnym poziomie sportowym, a przynajmniej tak to można było odbierać. Teraz jest pan jednak trochę w cieniu Adriana. Czy pana zwycięstwo w RPA może to zmienić?

Na pewno może mi medialnie pomóc, ale ja skupiam się na sobie. Każdy dochodzi do swojego najwyższego poziomu sportowego w innym okresie. Jednemu zajmuje to rok, innemu może pare lat. Liczy się wytrwałość, sportowa pasja, cierpliwa praca, spoglądanie w przyszłość z optymizmem. Nie patrzę na to jak na niezdrową rywalizację między nami. Adrian wybił się szybciej, ale też zaczął karierę zawodową wcześniej. Ja swoimi śladami dążę do dołączenia do DP World Tour już w kolejnym sezonie.

Z perspektywy 10-15 lat wydaje się niewyobrażalne, że na tym poziomie w golfa gra dwóch Polaków, prawda?

Tak. Już gdy w czasach juniorskich wygrywaliśmy np. z Anglikami, to byli bardzo zdziwieni, bo nigdy nie słyszeli o polskim golfie. Z roku na rok widzieli, że mamy coraz większy potencjał. Może wtedy jeszcze nie jako naród, ale nasza dwójka na pewno. Mam nadzieję, że to się będzie w Polsce szybko rozwijało i pojawią się kolejni, bo mamy przecież regularne sukcesy juniorskie.

Pan chyba nie mógł wybrać inaczej niż golf, skoro pana ojciec zbudował pod Wrocławiem rodzinne pole?

Wręcz przeciwnie, mogłem. Grałem już prawie zawodowo w piłkę nożną i z tym wiązałem przyszłość. Pewne było to, że zostanę sportowcem, bo w sporcie pchałem się wszędzie. Miałem sukcesy piłkarskie w młodym wieku, ale potem przyszedł golf. Rodzice zaszczepili mi i siostrze tę zajawkę. Musiałem podjąć jakiś wybór i wybrałem sport indywidualny, bo lubiłem, gdy wszystko zależało ode mnie.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *